Jazda na nartach to nie tylko
przyjemność, ale i wysiłek fizyczny. Przy wykonywaniu skrętów i
innych manewrów nasze kończyny są narażone na urazy mechaniczne,
które mogą skutecznie uniemożliwić jazdę. Jedną z najczęstszych
narciarskich kontuzji (poza stłuczeniami będącymi efektem upadku)
jest zerwanie więzadeł stawu kolanowego.
Na tego typu uraz nasz organizm najbardziej narażony jest, gdy zakładamy narty bez odpowiedniego przygotowania. Po miesiącach bezruchu, bez odpowiedniego rozbiegania i rozgrzania mięśni, przystępujemy do naprawdę intensywnego wysiłku. Szczególnie w czasie wykonywania ostrych skrętów przy dużej prędkości nasze kolana wystawione są na działania sporego przeciążenia. O zerwanie więzadeł wtedy nietrudno.
Uszkodzeniu przedniego więzadła krzyżowego towarzyszy bardzo charakterystyczny trzask. W czasie jazdy odgłos ten może nam jednak umknąć. Wtedy ciężko jest rozpoznać od razu zerwanie więzadeł. Dzieje się tak, ponieważ początkowe objawy są bardzo zbliżone do objawów zwykłego przeciążenia stawu kolanowego. Występuje silny ból, którego natężenie zwiększa się, gdy próbujemy stawem poruszać lub go obciążyć (wspiąć się na palcach, podskoczyć).
Osobną sprawą jest krwiak. Jego szybki przyrost niewątpliwie karze nam przyjrzeć się sprawie, a w przypadku dalszego rozwoju, niezwłocznie udać się do lekarza. Ten zaleci nam odpowiednią rehabilitację, zależną od stopnia uszkodzenia. Przy niewielkich zerwaniach wystarczyć może dłuższy odpoczynek i nieobciążanie kolan. Czasami konieczna jest instalacja specjalnego stabilizatora. Skrajne przypadki leczone są operacyjnie.
Uważajmy na swoje kolana, szusując po białych stokach. Jak widać, sporą krzywdę można sobie zrobić, nawet nie zaliczając upadku.