Na większości polskich stoków od
niedawna rekordy popularności, zwłaszcza wśród najmłodszych,
bije całkowicie nowa atrakcja – snowtubing. Pod tą angielską
nazwą kryje się tak naprawdę jazda po śniegu na nadmuchiwanych
oponach. Przyjrzyjmy się bliżej tej formie rozrywki.
Snowtubing przywędrował do nas z Ameryki Północnej, choć niektórzy twierdzą, iż prekursorzy tej zabawy pochodzili z Alp. Tak czy owak jest to dyscyplina powiązana z tak zwanym watertubingiem, czyli letnią odmianą jazdy na oponach, w czasie której uczestnicy poruszają się po rzece lub innym akwenie wodnym, ciągnięci przez motorówkę lub niesienie przez prąd rzeki.
W zimie do skorzystania z jazdy na oponach konieczny jest wyciąg i specjalny tor. Instalacja transportująca uczestników zabawy w górę ma za zadanie oszczędzić im wysiłku, a tor ich poprawić bezpieczeństwo, uniemożliwiając zjazd z trasy w niebezpieczny teren. Tor zbudowany jest ze specjalnie profilowanych zakrętów i przypomina nieco tor saneczkowy.
Kto jednak uważa,
że snowtubing to monotonna jazda w dół, jest w sporym błędzie.
Opona nie posiada bowiem żadnych mechanizmów sterujących i
hamujących, co sprawia, iż niesiona siłą grawitacji, skacze i
odbija się na nierównościach, kręcąc się w kółko lub
obracając delikwenta tyłem do kierunku jazdy.
Co ciekawe, ze snowtubingu korzystają nie tylko dzieci. Nie ma żadnych przeciwwskazań technicznych czy też powodowanych względami bezpieczeństwa, aby z opon snowtubingowych korzystali także dorośli.
Przeglądając prezentacje stoków na naszym portalu, zwróćcie uwagę czy dana stacja posiada wyciąg i trasę do snowtubingu. Warto na chwilę zdjąć narty i spróbować tej bardzo ciekawej zabawy.